Szef MSWiA i koordynator służb specjalnych został zapytany przez dziennikarza Wirtualnej Polski o to, czy mogło dojść do pobicia dyrektora Studium Europy Wschodniej.
Biełsat 20 grudnia 2024 r., następnego ranka po incydencie jako pierwszy skontaktował się ze współpracowniczką szefa SEW, która potwierdziła wersję o napadzie.
Dyrektor Studium Europy Wschodniej uważa, że w grudniu doszło do napaści na niego i "pozostaje do ustalenia, kto to zrobił i dlaczego". Jest zdania, że "jeśli była to napaść, to ten atak na niego mógł być dziełem rąk wrogich Polsce wywiadów i nie można wykluczyć, że miał być ostrzeżeniem pod jego adresem w związku z prowadzoną przez Studium Europy Wschodniej działalnością".
Jednak, jak wynika z nieoficjalnych ustaleń TVN24.pl, policja przez ponad miesiąc nie znalazła dowodu potwierdzającego jego wersję. Dziennikarka portalu prześledziła drogę Malickiego, docierając m.in. do nagrań z pięciu kamer monitoringu.
,,- Sześć minut po tym, jak Malicki zniknął z pola widzenia kamery przy skrzyżowaniu Browarnej i Lipowej, oraz 12 minut po tym, jak wyszedł z restauracji, warszawskie pogotowie odebrało wezwanie do mężczyzny, który “spadł ze schodków w parku i potrzebuje pomocy”. Osoba, która wezwała pogotowie, siedziała z kolegą na ławce w parku. Ławka stoi 15 metrów od schodów, na które upadł Malicki, ale jest obrócona tyłem. Mężczyźni nie widzieli szefa SEW, ale – jak twierdzili później – ich uwagę zwrócił dźwięk – “jakby coś upadło na schodach”. Nie słyszeli rozmów ani żadnego krzyku – napisano na portalu.
Dziennikarka zwraca też uwagę, że w dniu zdarzenia Malicki nic nie mówił o napadzie. Dopiero następnego dnia, gdy kolejny raz trafił do szpitala, pierwszy raz powiedział o pobiciu.
Pytany w Wirtualnej Polsce o tę sprawę Tomasz Siemoniak odpowiedział, że nie chce ferować wyroków. Stwierdził, że “potrzeba pewnej delikatności w tej sytuacji". A każdy może sobie sam wyrobić zdanie, na temat tego, co się zdarzyło.
Na pytanie, czy mogło dojść do pobicia Malickiego, odpowiedział, że nic na to nie wskazuje.
,,- Wiem, że te ostatnie informacje odpowiadają prawdzie. Bardzo trudno konfrontować fakty i dowody z pewnymi ocenami, opiniami, które nie mają potwierdzenia w tych faktach i dowodach – zaznaczył.
Dodał, że z szacunku dla p. profesora Malickiego uważa, że nie powinien tego specjalnie komentować.
Oświadczenie Malickiego
Na stronie Studium Europy Wschodniej opublikowano oświadczenie Jana Malickiego, w którym napisał, że "we wszystkich wypowiedziach jednoznacznie podkreślał, że nie pamięta przebiegu samego zdarzenia, które miało miejsce 19 grudnia w parku Kazimierzowskim. Dlatego też był wstrzemięźliwy w formułowaniu hipotez, używając spójnika warunkowego »jeśli…« – zarówno w mediach, jak i w rozmowach z pracownikami szpitala oraz policją".
,,- Pamiętam natomiast rozmowę z dwoma mężczyznami ubranymi w mundury przypominające policyjne, którzy zapytali mnie: “Jak pan nazywa się?”. Analiza całego przebiegu wydarzeń wskazuje, że rozmowa ta miała miejsce około godziny 22.18 - dodał.
Nie pamięta osób, które go odnalazły leżącego na chodniku, ani też rozmowy z nimi, ale jest im wdzięczny za udzielenie pomocy i wezwanie pogotowia.
Szef SEW napisał, że fotografie, które ma, wskazują "na upadek do przodu, wbrew hipotezie przedstawionej przez tvn.24 i w innych mediach".
,,- Moje oświadczenia oraz komentarze dotyczące całego wydarzenia były formułowane zgodnie z moją pamięcią, oraz intencją dokładnego przedstawienia faktów, podobnie jak składane przeze mnie zeznania protokołowane przez policję - podkreślił w oświadczeniu Malicki.
Podkreślił, że jest przekonany, że rzetelne i obiektywne działania odpowiednich organów pozwolą rozwiać niejasności związane ze sprawą.
jb/ belsat.eu wg PAP